wtorek, 19 listopada 2013

10. "Alone"

Nes POV
Obudził mnie budzik, wyłączyłam go klikając na ekran telefonu i przewróciłam się na drugi bok, po 5 minutach zorientowałam się, że czas wstawać. Weszłam do łazienki. Dzieliłam ją z Ashley, ale jej nie było, Justina też już nie było, co mnie zdziwiło. Umyłam zęby, przyglądając się w lustrze. Miałam strasznie pod grążone oczy, skrzywiłam się, gdy zobaczyłam jak wyglądam. Weszłam pod prysznic, dokładnie pieniąc swoje ciało i włosy, opukałam się i wyszłam z kabiny, susząc się ręcznikiem, owinęłam go, tak, żeby zasłaniał moje ciało i wysuszyłam włosy, dokładnie je rozczesałam i zrobiłam lekki makijaż, weszłam do pokoju ubierając się. 8:48, spojrzałam na zegarek. Okej Ness, masz jeszcze dobre 10 minut do wyjścia z domu. Usiadłam na łóżku i wyciągnęłam papierosy z torebki, nigdy nie paliłam, ale od śmierci mamy coś we mnie pękło, po prostu.. uspokajało mnie to i dawało uczucie którego nie da się opisać. 

'Zorientowałam się, że dzisiaj w szkole, na pewno wszyscy będą się na mnie patrzeć z współczuciem. Wszyscy wiedzą o tej cholernej historii która zniszczyła moje życie.
Najbardziej bałam się, że idąc korytarzem zobaczę Logana.
Tak chodził do mojej szkoły, niestety.
Przypomniałam sobie chwile z nim spędzone, kiedy myślałam, że na prawdę mnie kocha.
Pamiętam, gdy wracałam ze spotkania z Nim. Cała zamyślona wchodziłam do domu, lekko zatrzaskując drzwi. Opierałam się o ich szybę, nie zwracając uwagi na to, jak bardzo jest ona zimna. Nie zwracałam uwagi na to, jak w tamtej chwili wyglądałam.. Czułam że go kocham i tylko to było wtedy ważne.
A on to spieprzył. Złamał mi serce. Pierdolony sukinsyn. 
Wiem byłam tylko zabawką.. Ale nie nauczył się, że zabawki też trzeba szanować?'

Spojrzałam na zegarek 9:00. Czas wyjść z domu i udać się do miejsca w którym każdy z nas marnuje kilka lat swojego życia.

Wstałam, zgasiłam papierosa i wrzuciłam go do popielniczki, która leżała na stoliku.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
Podniosłam torbę i poszłam w ich strone, minęłam kuchnie, łazienkę, swój pokój, aż wreszcie dotarłam do drzwi frontowych.
W progu stał nie kto inny niż Justin.

-Cześć. Mogę wejść? - spojrzał na mnie niepewnie

'Świetnie. Jeszcze tego mi brakuje. Nie mam ochoty z nim rozmawiać szczególnie po tym jak widział..
że robiłam sobie krzywdę.. że widział moją słabość..'

-Od kiedy jesteś taki kulturalny? - wywróciłam oczami- Wejdź i tak już wychodzę.
Wszedł do środka rozglądając się po mieszkaniu jakby obawiając się, że zobaczy ducha.
-Śmierdzi tytoniem. Paliłaś? - zapytał podejrzliwie
-Nie zachowuj się jakbyś był moim ojcem. Nie twoja sprawa, okej? - powiedziałam trochę głośniej niż zamierzałam.

'Za kogo on się uważa? Bo na pewno nie ma prawa wtrącać się w moje życie.'

-Zawiozę cię do szkoły - powiedział troskliwie wycofując się z mieszkania


'Pewnie chciał mieć pewność, że nic sobie nie zrobię. 
Tak to już jest z ludźmi, najpierw mają cię w dupie, a kiedy coś ci się stanie
jakby nigdy nic pojawiają się przy tobie niby współczując i pokazując
jakie to one nie są dobre chodź chwile wcześniej kiedy potrzebowałeś nie były przy tobie.'

-Nie trzeba, poradzę sobie, tato - to ostatnie słowo, powiedziałam sarkastycznie.
-Przestań się kurwa zachowywać jak suka, powiedziałem, że cię zawiozę to zawiozę okej? - niemal syknął

'Czego on kurwa ode mnie chce?'


-Rób co chcesz z tego co widzę, nie mam i tak już nic za bardzo do gadania - założyłam kurtkę i buty i wyszłam z mieszkania, zamykając drzwi.
Szłam po schodach, Justin szedł za mną.

'Nie widzi, że chce być chociaż chwilkę sama?'

Kiedy wyszliśmy, Justin poszedł w stronę samochodu. Poszłam za nim.Chciałam uniknąć zbędnych awantur. Szliśmy przez parking, omijając samochody innych.

Kiedy dotarliśmy, usiadłam na miejscu pasażera i otworzyłam okno.
Odpalając silnik, złapał za kierownice i pojechał przed siebie.
-Adres szkoły? - Justin przerwał cisze.
-Lycee Francais.
Gwałtownie skręcił z piskiem opon.

Oparłam się o szybę i zamknęłam oczy.
Chciałam, żeby ten dzień jak najszybciej się skończył.

Justin POV

'Nie ukrywam bałem się o Nes, po wczorajszym.
Bałem się, że znów sobie coś zrobi.
Nie wiem czemu się nią przejmuje, do tej pory nie przejmowałem się jeszcze żadną dziewczyną.
Traktowałem je bardziej jak moja własność, niż kogoś kto ma uczucia. '

Gwałtownie zahamowałem przed szkolnym parkingiem.

Wjechałem na niego, bezbłędnie parkując.

-Jesteśmy - mruknełem cicho
-Zauważyłam - odpowiedziała Nes patrząc w moją stronę po chwili dodała - Um.. Dziękuje Justin, za to.. no wiesz..

'Wreszcie przestała zachowywać się jak suka.'


-Nie ma sprawy - powiedziałem pewnie, kiedy ona przybliżyła się do mnie całując delikatnie mój policzek, wyszła z samochodu.

***
Nes POV
'Holly przez cały dzisiejszy dzień w szkole wypytywała mnie o Justina, kurwa pocałowałam go tylko w policzek, wielkie mi rzeczy. Na drugiej lekcji dostałam sms'a z zaproszeniem na imprezę która będzie się odbywała w domu Nathan'a. Niby powinnam mieć żałobę, ale czy nie powinno to działać inaczej? Chyba powinnam się odstresować chociaż na chwilkę. Co kol wiek się stanie zamierzałam na nią iść.'

Weszłam do domu, 16:46.
Impreza zaczynała się o 23, więc miałam jeszcze sporo czasu.
Weszłam do swojego pokoju, ściągając buty i kurtkę. Położyłam się na łóżku.

'Może Justin odebrał inaczej ten pocałunek? Nie myśl tak, na pewno tak nie jest.
Nie chce, aby pomyślał, że z nim kręcę czy coś.. Nienawidzę Ashley, ale to jej chłopak..
Nie mam zamiaru między nimi stawać.'

Leżałam tak chwilkę kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami frontowymi.


-CO TY KURWA SOBIE MYŚLISZ? MASZ BYĆ ZE MNĄ ROZUMIESZ? - usłyszałam głośny wrzask Ashley.

'Co tu się dzieje?'


-Nie kocham cię, nigdy nie kochałem, z nami k o n i e c - mruknął Justin, z jego tonu głosu było można wyczytać, że jest ostro wkurzony..


-WYJDŹ - wrzasneła Ashley po raz kolejny
-Co kurwa? - warknął Justin
-w y j d ź - powiedziała Ashley dosyć spokojnie.

Kiedy usłyszałam kolejne głośne trzaśnięcie drzwiami.

'Czy właśnie Justin z nią zerwał? 
Może powinnam z nią porozmawiać?'

~~~~~~~~~~~~~~

Hello. Tu Milena z kolejnym rozdziałem. 

Tym razem 10. 
Wiem, że nie wyszło to zbyt dobrze, ale chciałam już dodać.
Nie miałam zbytnio weny z powodu tego, że cały czas myślałam nad czymś innym.
Nie ważne. W każdym razie o to kolejny rozdział. Mam nadzieje, że wam się podobał.
Kolejny jeszcze nie wiadomo kto napisze, bo nie rozmawiałam na ten temat z Olą.
W skrócie jak zwykle dziękujemy za każdy komentarz, to dla nas bardzo ważne.

Byle do kolejnego rozdziału x


Czy Ashley i Justin wrócą do siebie?
Co zdarzy się na imprezie na którą Nes ma zamiar iść?

Myślę, że dowiecie się tego już niedługo.


sobota, 2 listopada 2013

9. "Please don't cry"

Justin pov:


Leżałem w łóżku obok Ash i zastanawiałem się czy obudzić ją teraz i powiedzieć  jej,że  chcę z nią zakończyć to wszystko czy poczekać do wieczora. 
Wybrałem tą drugą opcję nie miałem ochoty zaczynać dnia od jej płaczu, zażaleniach i innych gówien Gdy miałem już zamknąć oczy by położysz się spać chociaż na parę godzin, usłyszałem płacz.
Automatycznie moje oczy się powiększyły,nie zastanawiając się ani chwili wyszedłem po woli i po ciuchu z łóżka aby nie obudzić Ashley. Rozejrzałem się po pokoju by znaleźć swoje bokserki i jeansy,gdy je znalazłem wsunąłem je na siebie i po chwili zrobiłem to samo z jeansami. Wziąłem z półki swój telefon by zobaczyć która jest godzina,huh 6 rano Biebier co się z tobą dzieje. 
Wyszedłem z pokoju i po cichu zamknąłem drzwi.Będąc coraz bliżej pokoju Ness słyszałem coraz to głośniejsze płakanie,wiedziałem że będzie zła,że się znowu wtrącam w jej życie,ale nie mogłem pozwolić by ona płakała. 
Chwyciłem za klamkę i otworzyłem drzwi,uchyliłem je lekko i zobaczyłem ją siedzącą na łóżku,całą zapłakaną i mającą w ręku telefon, po chwili zauważyłem też krew lecącą z jej ręki i wtedy zdałem sobie sprawę co ona właśnie zrobiła.
Gdy wszedłem do pokoju jej  oczy od razu skierowały się na mnie.
J-justin?-zapytała jąkając się
-Co ty do kurwy robisz?-wybuchnąłem trochę za ostro,bo widać było,że się przestraszyła
-J-ja n-nie wiem-mówiąc to wycierała łzy które spływały jej po policzkach 
-Jak kto kurwa nie wiesz,za jakiego głupiego mnie masz?-zapytałem znowu trochę za ostro chociaż tego nie chciałem
-Zostaw mnie samą J-Justin,dam sobie r-radę-krzyknęła dosyć cicho pokazując ręką abym wyszedł
-Właśnie widziałem jak sobie dawałaś rade sama,chce ci pomóc Nes-podszedłem krok bliżej niej
-Nie chcę twojej pomocy,nie chcę nikogo pomocy-krzyknęła wstając z łóżka
-Dlaczego jesteś taką suką-zapytałem zirytowany
-Wyjdź stąd,nie mam zamiaru tego słuchać-machnęła ręką na drzwi
-A jaki mam być w stosunku do ciebie skoro zachowujesz się jak zimna suka i dasz sobie pomóc
- Huh,ty i twoja dziewczyna świetnie do siebie pasujcie do siebie,oby dwoje mnie wyzywacie i sprawiacie mnie mega szczęśliwą-kręciła głową i po raz kolejny wskazała ręką na drzwi-Wyjdź!- krzyknęła
-Ona nie już moją dziewczyną-znaczy zaraz już nią nie będzie-poprawiłem się
-Nie rozumiem,co masz na myśli?-zapytała zdziwiona
-Dokładnie to co powiedziałem,kończę z nią,nie jestem taki jak ona, po prostu do siebie nie pasujemy-wytłumaczyłem to dosyć spokojnym tonem głosu 
Po chwili ciszy odezwałem się 
-To co dasz sobie pomóc?-zapytałem z nadzieją że w końcu powie tak
-Nie wyjdź,albo sama to zrobię
-Wiesz co Kurwa ,Ash miała racje,jesteś nic nie wartą suką,może i miała racje co do twoich rodziców,że Cie nie chcieli-wypaliłem nagle
kurwa czy ja to powiedziałem naprawdę? 
Jestem idiotą.Nie myślałem tak ale kurwa wkurwiła mnie.
Ness stała tam patrząc się przed siebie gdy po paru sekundach zaczęła się cała trząść i płakać.
-Kurwa mać Nes,nie płacz proszę-podszedłem do niej i przytuliłem ją 
-Puść mnie!-krzyknęła i zaczęła mnie odpychać i uderzać w tors
-To nic nie da-i pogłębiłem uścisk pomiędzy nami
Czułem ulgę gdy się poddała i objęła moją szyje swoimi rękami,płacząc mi w pierś.
Po parunastu minutach płakania Nessy odsunąłem ją od siebie i powiedziałem:
-Nes wiem że to co powiedziałem nie było na miejscu,ale chciałem ci pomóc, a ty byłaś tak uparta nie mogłem odejść wiedząc o tym że płaczesz,j-ja -p-przepraszam-po raz pierwszy kogoś szczerze przeprosiłem
-Ja po prostu nie daje sobie rady,wiesz?wiem że nie miałeś tego na myśli, w sumie nawet nie wiem co tu dalej robisz,przecież jestem suką-mówiąc to znowu zaszkliły jej się oczy
Wziąłem jej podbródek w swoje palce i uniosłem go do góry by na mnie spojrzała-nie jesteś suką,jesteś wspaniała taka jaka jesteś rozumiesz?-powiedziałem to całkiem szczerze
-Nie, jestem,jestem nic nie warta. Mojej mamy nie ma,umarła,ojciec odszedł od nas i to najprawdopodobniej przeze mnie i mam siostrę która się znęca nade mną psychicznie i fizycznie i jeszcze te...-przerwała na co dziwnie na nią spojrzałem myślała że będzie konturowała ale ona siedziała cicho.
-te co?-zapytałem
-to wszystko Justin,to wszystko-machnęła rękami
chwyciłem ją za rękę na co ona się skrzywiła
-Cholera zapomniałem o tym-podniosłem jej rękę na wysokości swoich ust
-J-justin co ty robisz-powiedziała niepewnie
Nie odpowiedziałem jej ale zacząłem całować każą z jej ran

Nes pov

Głęboko zaczerpnęłam powietrza gdy poczułam usta justina na moich ranach, jego delikatne cudowne usta. Po chwili chłopak odsunął się z uśmiechem na twarzy i powiedział
-Dobrze by było gdybyś jeszcze to oczyściła, czy coś-wskazał ręką na moje rany
-Ta-taak wiem-powiedziałam ciągle zaszokowana zachowaniem Justina
-To dobrze-puścił mi oczko-wiesz chyba lepiej będzie jak się położysz, na którą masz do szkoły?-wsadzając ręce do przednich kieszeni spodni
-z tego co pamiętam to chyba na 9-uśmiechnęłam się nieśmiale
-no to masz jeszcze jakoś 1,5 godziny na wyspanie się-wskazał na mnie a potem na łóżko 
-tak chyba masz racje-kiwnęłam głową
-Dobra,to ja już pójdę, trzymaj się
-Justin?-krzyknęłam nie pewnie
Cofnął się do moich drzwi i odpowiedział-Słucham shawty?
-Dziękuje-powiedziałam po cichu
-Ness-podszedł do mnie i przytulił mnie do siebie-Niema za co,a teraz i idź spać-odsunął się i udał się w kierunku drzwi
Czekałam aż Justin zniknie za drzwiami i podeszłam po telefon,huh 7:15 położę się bynajmniej na godzinę.
Ale przypomniało mi się coś jeszcze,o czym będąc z Justinem zapomniałam. 
Odblokowałam telefon i weszłam w sms’y.

Od: nieznane
„Nigdy nie będzie dobrze. Zrozum to skarbie."

Coś przekręciło mi się w żołądku, miałam ochotę znowu się rozpłakać i zrobić coś głupiego.
Potrząsnęłam głową, mówiąc „nie możesz tego zrobić jesteś silna” 
Położyłam się na łóżku, okrywając się kołdrą i myśląc o tym że jutro czeka mnie pierwszy dzień w szkole od śmierci mamy,za nim się zorientowałam zapadłam w głęboki sen. 
_________________________________________________________________
Cześć wam z tej strony Ola,starałam się w miarę szybko napisać ten rozdział bo nie chciałam abyście na niego długo czekali,więc z góry przepraszam za jakiekolwiek błędy,literówki etc.
Chciałam jeszcze podziękować wam w imieniu moim i Mileny za każdy komentarz bo to naprawdę w jakimś stopniu motywuje i zachęca do dalszego pisania.Jesteście niesamowici,naprawdę!:)
Ok,to tyle ode mnie,mam nadzieje że rozdział nie będzie aż taki zły i wam się spodoba następnym rozdział pisze Milena,więc tak naprawdę nie wiem kiedy będzie,ale na pewno postara się aby był jak najszybciej.
Much love. xx
~~~~~~~~~~~~~~~~
jak myślicie co będzie dalej?
Czy prześladowca od sms'ów ness da jej spokój?
zobaczymy.

wtorek, 22 października 2013

8. "Razor blade"

Nes Pov

Dlaczego to zrobiła? Dlaczego praktycznie jedyna osoba jaka mi teraz została... krzywdzi mnie? Co ja jej zrobiłam? Tak rozumiem. Była pijana, ale to nie powód, żeby podnosić na mnie ręki.. Tego było za wiele. Czy ona myślała, że jeśli mama nie żyje ona tak po prostu, może robić sobie co chce? To tak nie działało..

-Ashley...-zdążyłam tylko wykrztusić, oszołomiona jej zachowaniem i tym co właśnie zrobiła, kiedy ona mi przerwała.
-Zapamiętaj sobie Nes - mówiąc to dosłownie zgrzytała zębami - Justin jest mój - powiedziała z pewnością siebie i popatrzała na mnie, mrużąc oczy.
-Ale.. Ja nawet zbytnio go nie znam. Nie mogłabym z nim być. - krzyknęłam, kłamiąc jej prosto w oczy, bo przez okres "mieszkania" z Ashley zdążyłam już poznać go bardzo dobrze.
-Nie krzycz - powiedziała tylko i spojrzała w stronę drzwi, jakby się czegoś obawiając
-Ashley, do cholery. Możesz mnie posłuchać? - Krzyknęłam podchodząc parę kroków bliżej w jej stronę.
-Nie to ty posłuchaj mnie. Zniszczyłaś mi całe życie, zniszczyłaś życie mamie, tacie.. NAM. Gdyby nie ty ojciec by nas nie zostawił, a mamie by się nic nie stało - Krzyknęła wbijając we mnie wzrok
-Nie mów tak, dobrze wiem że to kłamstwo! - Krzyknęłam, wyrzucając ręce w górę z poirytowania.
-To prawda. Sądzisz, że bym Cię okłamała? A najśmieszniejsze z tej całej historii twojego zasranego życia jest to, że rodzice Cię w ogóle nie chcieli - Krzyknęła wystarczająco, aby obudzić naszych wszystkich sąsiadów, który i tak zarzucają nam cały czas, że z "naszego" mieszkania wydobywa się najwięcej hałasu.

Co ona właśnie powiedziała? Mama mnie nie chciała? Ojciec też mnie nie chciał? Ale czemu.. Co było powodem tego.. Byłam niechcianym dzieckiem? Byłam nie kochana? Oszukiwana, przez cały ten czas i dowiedziałam się tego w ten sposób? To by wszystko wyjaśniało, ojciec przecież zostawił nas kiedy się urodziłam.. Oni.. Oni mnie nie chcieli.

Zasłoniłam usta ręką, jakby powstrzymując się od płaczu i odsunęłam się parę kroków w tył, kręcąc głową z niedowierzeniem.

Justin Pov
Parkując przed domem Grande, rozejrzałem się po okolicy. 
Było już ciemno, nic dziwnego było już dobrze po 2 w nocy. Byłem strasznie zmęczony. 
Ale musiałem to załatwić. Nie mogłem poczekać do jutra. Tego było za dużo. Nie spałem już od ponad 24 godzin. 
Wysiadłem z samochodu kierując się w stronę drzwi. Kiedy usłyszałem kłótnie..
 Szybko się domyśliłem kto się kłócił, bo głosy Nes i Ashley nie były jakieś trudne do zapamiętania.
Złapałem za klamkę, wahając się.. 
Nigdy nie podsłuchiwałem, nie mogłem tego zrobić. To dziewczyny, po za tym nie chciało mi się słuchać ich babskich rozmów.. Kręcących się pewnie w okół kosmetyków i ciuchów.
Już miałem otworzyć drzwi kiedy usłyszałem krzyk Ashley:
"To prawda. Sądzisz, że bym Cię okłamała? A najśmieszniejsze z tej całej historii twojego zasranego życia jest to, że rodzice Cię w ogóle nie chcieli" 
Po tym krzyku nie usłyszałem już nic innego jak kroki. 
Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka z lekką dezorientacją.
Nes mnie zauważyła, jej oczy się rozjaśniły na mój widok, nic po za tym..
Pewnie nie zmieniła zdania, pewnie nadal uważała, że źle zrobiłem ratując jej tyłek.
Ashley mnie nie zauważyła kontynuując swoją przemowę:
-Zdziwiłam Cię? Na prawdę? Byłaś taką idiotką żeby uwierzyć mamię, że ojciec odszedł od nas z powodów interesów? Prawdziwym powodem tego, że odszedł byłaś TY - Krzyknęła zupełnie nie zwracając uwagi na oszołomienia Nes, wskazała na nią ręką, po czym zaśmiała wymuszonym śmiechem. 
-Starczy Ashley - powiedziałem łapiąc ją za ugięcie ręki.

Przypomniałem sobie jak Nes mówiła, że mam się nie wtrącać. To jej życie. Puściłem rękę Ashley, nie zwracając zupełnie uwagi na Nes, choć wiedziałem że potrzebuje teraz wsparcia..  Skoro chciała, żebym się nie wtrącał, tak zrobię.

-Musimy porozmawiać - powiedziałem, wskazując na pokój Ashley
-Justin, proszę Cię nie teraz. Cokolwiek to jest, na pewno może poczekać - powiedziała, odrywając ode mnie wzrok.
-Ashley, to ważne. Bardzo wa.. - nie zdążyłem dokończyć, kiedy Ashley mi przerwała
-No chodź - powiedziała jakby nie było całej tej sytuacji, bez emocji, bez uczuć. Nie przejmowała się siostrą. Nie dziwię się. Ash zawsze taka była.
Poszedłem za nią wchodząc do jej pokoju.

Był dość przesadzony, choć pewnie patrząc z perspektywy Ashley było tu za mało różu.
Podłoga była z jasnego drewna, na środku leżał okrągły biały dywan.
Po prawej stronie było duże białe łóżko i dość spora różowa szafa, na przeciwko tego wszystkiego stała różowa sofa i różowo biały stolik. Na różowych ścianach było pełno ramek, a w nich zdjęcia..
Zgadnijcie kogo. Nikogo innego oprócz jej samej nie było na fotografiach, przykre ale prawdziwe.
Ashley była popularna, ale w rzeczywistości nigdy nie miała prawdziwych przyjaciółek, interesowała się tylko facetami i nadal tak jest.

Usiadłem na przeciwko niej. Już chciałem coś powiedzieć, kiedy wstała i zbliżyła się do mnie.
Jej ręka powędrowała pod moją koszulkę, pogłaskała mnie po torsie. Jej dotyk na mnie nie działał.
Ale nie powiem, że nie potrzebowałam tego. Byłem strasznie zmęczony.
Ostatni raz, nie zaszkodzi, jutro z nią porozmawiam.
Jakby na zawołanie, usiadła na mnie tym samym powodując, że położyłem się na łóżku.
-To jak panie Bieber? Kto dzisiaj jest górą?
Jej słowa odbijały się echem po moim umyśle.

Nes Pov
Wróciłam do pokoju, chociaż najchętniej wybiegłabym z tego domu i nigdy przenigdy nie wróciła. Ale gdzie miałabym iść? Nie miałam nikogo. Żadnych pieniędzy. Nic.
Zasłoniłam rolety cały czas się trzęsąc, zgasiłam światło i usiadłam na łóżku, aby się uspokoić.
Rozpłakałam się jeszcze bardziej, nie mogłam uspokoić myśli. Cały czas słowa Ashley chodziły mi po głowie, czy ona nie wiedziała, że mówiąc mi to tylko pogorszyła sprawę? Wyrzeźbiła mi dziurę w sercu, której nic a ni nikt przenigdy nie pokryje. Moje ciało drżało, złapałam się za kolana i oparłam o ścianę.
-Ona kłamię, ona kłamię - powtarzałam sobie te słowa, próbując uspokoić swój umysł. Jednak to i tak nic nie dało.
Spojrzałam w stronę mojej torebki, w którym miałam portfel.
A w nim rzecz, która pomagała mi uspokoić myśli, nie robiłam tego dość długo. Próbowałam się od tego co raz bardziej oddalać, jednak to wracało. Z każdym ukłuciem serca co raz bardziej kusiło. Niektórzy mogą uznać to za idiotyzm, jednak to pomagało i uzależniało, strasznie. Gdybym mogła cofnąć czas do mojego pierwszego styknięcia się z żyletką. Nigdy bym tego nie zrobiła. Robiąc to pierwszy raz, sprawiłam, że było mi co raz gorzej, że coraz częściej o tym myślałam. Jednak dzisiaj nie mogłam się powstrzymać.
Schyliłam się po torebkę, szybko wyciągnełam portfel i to czego potrzebowałam.
Spojrzałam na nią. Kierując nią w stronę mojej ręki. Moje łzy kapały na nadgarstek. Zamknęłam oczy. Pomyślałam, o tym co mnie boli, o kłótni z Ashley. Przycisnęłam żyletkę kierując nią w dół nadgarstka. Otworzyłam oczy, przyprawiając się o jeszcze większy wodospad łez, moje łzy pomieszały się z krwią, kapiącą na moje spodnie. Przejechałam palcem po ranie, zamykając oczy.
Co raz ciężej oddychałam, jednak byłam bardziej spokojna.
Po moich policzkach, nadal leciały łzy.
Zamknełam oczy i jeszcze raz myśląc o tej całej sytuacji, o śmierci mamy, o tym jak potraktowałam Justina. Wyrzeźbiłam na ręce jeszcze jedną kreskę, tym razem bardziej głęboką. Krew przybrała kolor bordowy, złapałam skrawek bluzki i przetarłam nim po nadgarstku.
Moje łzy przestały lecieć, nagle zawibrował mi telefon w tym samym momencie żyletka upadła mi na podłogę. Szybko wstałam z łóżka powodując dość duży hałas. Spojrzałam na ekran telefonu:
Nieznane
"Nigdy nie będzie dobrze. Zrozum to skarbie."

Otarłam mokre policzki, rozejrzałam się po pokoju.
Usiadłam na łóżku próbując zrozumieć sms'a.
Gdy nagle usłyszałam, że ktoś zapukał w drzwi od "mojego" pokoju.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Jutro będzie dokładnie miesiąc od kiedy nie dodałyśmy żadnego nowego rozdziału.
Nie będę nas tutaj usprawiedliwiać, a ni nic z tych rzeczy. 
Powiem tylko, że od tego rozdziału będziemy starać się dodawać je bardziej regularniej.
W pewnym sensie to też moja wina, ponieważ umówiłyśmy się z Olą, że ten rozdział napiszę, a następny ona. Jednak strasznie zwlekałam z tym rozdziałem, potem obie o tym nie wspominałyśmy i jakoś tak wyszło. 
Mam nadzieje, że od tej pory się jakoś w czasie w miarę wyrobimy. 
Jeśli w przyszłości będzie więcej czytających na pewno ustalimy jeden termin, np. w soboty co dwa tygodnie. Zobaczymy. W każdym razie...

Jak wam się podobał rozdział?
Jak myślicie kto odwiedził Ness? 
Czy w końcu poradzi sobie z okaleczaniem się?
Sama..? Czy może z czyjąś pomocą? 
Czy dogada się z Ashley?
Jak będą wyglądały teraz ich relacje?
Czy wyjaśnią sobie wszystko z Justinem? 

Tego na pewno dowiecie się w kolejnych rozdziałach.






poniedziałek, 23 września 2013

7. "Event"

Justin Pov


Czy ona musi być taką suką? Pomogłem jej, a ona kurwa nie powiedziała nawet głupiego "dzięki".
W tym momencie tego było już za wiele.. Co ona sobie myślała, że pozwolę się jej tak traktować?
Pomyliła się, ja nie jestem pieprzonym Loganem, albo jakimś innym kolesiem, którego sobie owinęła w okół palca.. Chociaż patrząc na to z innej strony zachowywałem się tak jakbym właśnie nim był.. Co mnie ona może obchodzić, po chuj się wtrącam? Nie powinienem za nią iść.. Nie powinienem wtrącać się w jej życie w jej świat.. Przecież jestem z Ashley..
Na samą myśl o niej ogarnął mnie lekki niepokój.. Musiałem z nią porozmawiać, nie miałem już ochoty się nią zabawiać.. Mimo tego, że jest z niej taka zimna suka też ma uczucia.. Po za tym znudziła mi się.
W momencie kiedy byłem już na dzielnicy gdzie mieści się dom Grande zawibrował mi telefon tym samym rozwiewając moje myśli wyciągnąłem go mając nadzieje, że nie będzie tam żadnego nadchodzącego połączenia, a ni nic w tym stylu ponieważ nie miałem ochoty z nikim rozmawiać..Na moje nieszczęście okazało się, że dzwoni do mnie nie kto inny jak Ashley. Choć prawde mówiąc i tak muszę z nią porozmawiać, ale nie teraz, muszę to przemyśleć, dotknąłem palcem znaku zielonej słuchawki na ekranie, która miała za zadanie odbierać połączenia.
Zatrzymując się, kopnełem kilka kamieni które były na przeciwko mnie, a te rozleciały się na wszystkie strony.
-Czego chcesz? - powiedziałem bez głębszego namysłu
-Bieber gdzie ty się szwędasz? - Powiedziała jak zwykle bez uczuć, jednak po jej głosie poznałem, że niecierpliwi się.
-To nie twoja sprawa Grande, mów czego chcesz - powiedziałem rozglądając się po dzielnicy, tym samym zauważyłem grupkę dziewczyn, które pokazywały na mnie palcami i uśmiechały się. Ignorując je poszedłem przed siebie.
-Zapomniałeś Justin? Ah.. Mogłabym się po tobie tego spodziewać.. Zaraz impreza u Braun powiedziałam jej że na pewno będziemy - powiedziała jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Wkurzyłem się, że decyduje za mnie, normalnie pewnie już byśmy się kłócili, ale pomyślałem, że to będzie idealna okazja żeby z nią porozmawiać na temat naszego pseudo "związku"
-Stoję pod twoim domem - powiedziałem tak by usłyszała kiedy byłem już przy furtce.
-Zaraz będę, nigdzie się nie ruszaj - powiedziała szybko i się rozłączyła.
-Jakbym miał inne wyjście - powiedziałem pod nosem, kiedy usłyszałem przerwanie połączenia.

 Oparłem się o ogrodzenie domu i rozejrzałem po okolicy. Było już dość ciemno.. zerknąłem na godzinę która była widoczna na wyświetlaczu mojego telefonu 22:34. Moje myśli wróciły do Nessy.. jest już tak na prawdę noc... co jeśli ona jest sama w parku, albo jeszcze gorzej Logan ja znowu dopadł? Otrząsnąłem się, to jej własne życie i przecież nie miałem się do niego wtrącać... Na jej własne życzenie i nie będę tego robił.
W tym samym momencie kiedy uświadomiłem sobie ze Ashley już długo nie ma usłyszałem trzask drzwi dobiegający  zza moich pleców:
-Już jestem - krzyknęła swoim irytującym piskliwym głosem
-Zdążyłem zauważyć - powiedziałem po czym bez uczuciowo zmierzyłem ją wzrokiem. Miała na sobie czarne wysokie szpilki, czerwona obcisłą sukienkę która dosięgała jej *aż do ud z dużym dekoltem i czarne dodatki. Włosy miała rozpuszczone jak zwykle zresztą. Wyglądała jak dziwka.. ale nie przejmowałem się tym, przyzwyczaiłem się już, ale teraz już mnie to nie kręciło, choć przyznam szczerze, że kiedyś było inaczej.
-Nie cieszysz się na mój widok? - popatrzała mi w oczy i szybko odwróciła wzrok
-Co kol wiek. Możemy już jechać?  - obróciłem się plecami do niej i poszedłem w stronę samochodu
-Nie otworzysz mi drzwi Bieber? - zapytała odchrząkając
-A nie możesz zrobić tego sama? Masz przecież ręce  - wywróciłem oczami znacząco patrząc w stronę jej dłoni i wsiadłem do samochodu.
Przysięgam że gdyby nie to, że muszę z nią porozmawiać i tym samym zakończyć nasz pseudo "związek" nigdzie bym się dzisiaj nie wybierał i na pewno nie z taka wścibską suka.


**********

 Siedziałem przy stoliku popijając piwo, na przeciwko mnie siedziała jakaś dziewczyna zalotnie się do mnie uśmiechając jednak zignorowałem ją myśląc o Ness,a tak na marginesie ciekawe czy doszła cała do domu,przypomniałem sobie naszą "kłótnie" mimo to,że jej nie znałem mimo to że mnie wkurwiała,w dalszym ciągu się o nią martwiłem. Spojrzałem w stronę Ashley ,tańczyła na parkiecie choć nie wiem czy można nazwać ocieranie się o siebie z jakimś kolesiem tańczeniem, ale pomińmy to. Miałem z nią porozmawiać, ale kompletnie straciłem wyczucie czasu i nawet nie zauważyłem, że była już pijana. Więc rozmawianie z nią o czym kol wiek nie miało by najmniejszego sensu bo i tak by nie zrozumiała.
Po pewnym czasie miałem dosyć siedzenia przy stoliku i patrzenia jak inni sie bawią, nie majac wcale ochoty na co kol wiek. Poszedłem w strone Ashley poinformować ją że wychodzę. Idąc do niej spojrzałem szybko na telefon by sprawdzić która godzina była już 00:34 idealna pora by opuścić to gówniane miejsce. 
-Wychodzę - stanąłem przed nią zasłaniając jej widok na jakiegoś faceta z którym tańczyła.
-Idę z tobą Justin, mamy jeszcze coś do załatwienia - mrugneła do mnie żartobliwie, łapiąc mnie za ramię. Automatycznie odsunąłem się od niej.
-Oj żebyś wiedziała że mamy - powiedziałem pod nosem mając na myśli rozmowe która nas niedługo czeka. Poszedłem w strone wyjścia. Gdy wyszedłem na zewnątrz obejrzałem się za siebie czy Ash idzie za mną, próbowałem nie wybuchnąć śmiechem gdy zobaczyłem jak idzie slalomem i potyka się o własne nogi. Doszedłem do mojego samochodu,nie chciałem być chujem i otworzyłem jej te drzwi, ale tylko dlatego bo była za bardzo pijana aby sama sobie je otworzyć.
-o jednak się nauczyłeś skarbie - powiedziała z satysfakcją i uśmiechem na twarzy
-nie przyzwyczajaj się - syknąłem

 W połowie drogi dostałem sms od mojej młodszej siostry Jazzy z pytaniem o której godzinie zamierzam pojawić się w domu.
Zignorowałem to ponieważ sam nie wiedziałem ile zajmie mi wytłumaczenie Ash że to koniec a po drugie nie będę się tłumaczył przed 16-letnią siostrą.
Zdziwiło mnie to że Ashley ani słowem się do mnie nie odezwała zazwyczaj cały czas o czymś gadała, może źle się czuła bo spożyła naprawdę wielką dawkę alkoholu i zakładam że coś ćpała, ale cieszyłem się że nie muszę znosić jej marudzenia.
Gdy stanąłem samochodem pod jej domem odezwałem się do niej pierwszy raz od czasu imprezy:
-wychodzisz, czy czekasz na zaproszenie - wskazałem placem na drzwi 
-wychodzę - prychnęła poirytowana
gdy wysiadła z samochodu i zauważyła, że ja nie wychodzę, otworzyła drzwi 
-a ty nie idziesz? - zapytała zdziwiona
-przyjadę za chwilę, muszę coś jeszcze załatwić - odpowiedziałem
-będę czekać - odezwała się po raz ostatni i zamknęła drzwi udając się w kierunku domu 
Ruszyłem w kierunku domu Matta, tak miałem świadomość tego że była już 1 w nocy, ale miałem to w dupie musiałem z nim pogadać.
Będąc pod jego domem wysiadłem z auta tym samym wyłączając silnik i otwierając drzwi, a po chwili je zamykając. Otworzyłem furtkę i podeszedłem do drzwi domu, nacisnełem dzwonek 2 razy, ale nikt mi nie otworzył. 
-Co do cholery? -powiedziałem pod nosem
po chwili przypomniało mi się.. Matt wraz ze swoją rodziną wyjechali na weekend do Nowego Yorku do rodziny. Kurwa gdy potrzebuje z nim pogadać nigdy go nie ma, najwidoczniej będę musiał sobie sam z tym poradzić. Ale pomyślałem że wstąpie jeszcze na chwile do domu by wziąć prysznic czy coś.
Gdy wszedłem do auta wyciągnąłem swój telefon i miałem tam 2 wiadomości o Jazzy. Czy ona musi być taka upierdliwa?
Włożyłem kluczki do stacyjki i ruszyłem do domu. Bardzo szybko się tam zjawiłem, bo mieszkam od Matta zaledwie nie całe 2 przecznice.
Wychodząc samochodu, zamknąłem go i poszedłem w stronę mojego domu, ale właściwie to nie był "mój" dom, ponieważ był on bardziej mojego rodzeństwa i rodziców, co prawda bywałem tam często.. Ale mam też swój, w którym szczerze mówiąc przebywam bardzo rzadko. 
Otworzyłem po cichu drzwi, aby nikogo nie obudzić.
Gdy nagle usłyszałem cichy szept, nie musiałem się domyślać do kogo on należał, bo od razu się zorientowałem
-Dlaczego nie odpisywałeś Justin? -Jazzy zapytała wkurzona ale z jej oczu można było można wyczytać troskę
-Jezu nie miałem czasu a teraz daj mi spokój, bo muszę się przebrać i iść załatwić ważną sprawę - powiedziałem znudzony jej przesłuchiwaniem mnie
-Justin ja się po prostu o Ciebie martwie
-Jazz ale naprawdę nie masz o co - mówiąc to podszedłem do niej i przytuliłem ją 
-A teraz idź spać okej?
-Okej
Gdy Jazzy znikła za drzwiami swojego pokoju, podszedłem do szafy i wyjąłem z niej koszulkę w kształcie litery V która była idealnie dopasowana do mojej sylwetki i czarne spodnie.

Nes POV


Wrociłam do domu ponad godzinę temu, nie zdziwiłam ze Ashley nie ma i szerzę mowiąc nie obchodziło mnie to. Siedziałam myśląc o Justinie, o naszej wcześniejszej rozmowie.. nawaliłam i czułam się strasznie z tą świadomością. Źle go potraktowałam kiedy mi pomógł ale sama wtedy nie wiedziałam co mam myśleć. Usiadłam na kuchennym blacie, smarując kanapkę Nutellą, nie byłam głodna ale chciałam się czymś zająć żeby moje myśli tak nie wariowały. Byłam strasznie zmęczona, w dodatku zadręczałam się tą sytuacją. Posmarowana już kanapkę ugryzłam kilka razy i położyłam na blat w tym samym momencie słysząc trzask zamka od drzwi frontowych.
Weszłam do przedpokoju zauważając Ashley.
-Jesteś sama? - rozejrzałam się po korytarzu - A gdzie Justin?
-Pojechał coś załatwić..Po za tym co cie to kurwa obchodzi mała suko - ostatnie zdanie niemal krzyknęła szarpiąc mnie za ramie. Widziałam że jest pijana, przestraszyłam się lekko, odpychnełam ją.
-Spokojnie Ash..ley tylko sie zapytałam - powiedziałam wpatrując się w nią
-Zakochałas sie w moim chłopaku? Chcesz sie do niego dobrać zdziro? Myślisz ze nie zauważyłam jak na siebie patrzycie?! - powiedziała oskarżycielskim tonem
-Nie wiem o czym mówisz Ashley - powiedziałam szybko patrząc w jej oczy
-Zamknij się wiem co mówię - krzykneła i uderzyła mnie w twarz. 



************************************************************
*aż do ud - Jeśli ktoś nie zauważył to był sarkazm :)
************************************************************
Mamy nadzieje, że rozdział się wam spodobał. Jak wiecie lub nie próbujemy rozdziały dodawać na prawdę szybko, jednak zbytnio nie mamy kiedy ich pisać.. Utrudnia nam też to szkoła, więc sami rozumiecie.
Strasznie mało osób czyta nasze opowiadanie, byłybyśmy bardzo wdzięczne gdybyście mogły umieścić link do naszego opowiadania np. na swoim fanpage, twitterze bądź bloogu.

Jak myślicie co zrobi Ness, po tym jak Ashley ją uderzyła?
Dziękujemy za przeczytanie i do następnego rozdziału :)) 

niedziela, 15 września 2013

6. Back Logan

Nes Pov:
-Słuchaj Ness, nie chciałem być skurwysynem czy coś.. tylko... - powiedział, odchodząc parę kroków w tył.
-Ale byłeś, Justin koniec tematu - powiedziałam szybko, po czym obróciłam się idąc w stronę drzwi od domu
-Kurwa Nes, dlaczego ani ja a ni twoja siostra nie wiemy, że twój były chłopak to przywódca najgroźniejszego gangu w Californi?! - Krzyknął idąc w moją stronę
O mało co się nie zakrztusiłam, skąd on to wiedział.... Kto mu to powiedział.. Czyżby Logan, znowu próbował się do mnie zbliżyć? Przecież dałam mu jasno do zrozumienia że z nami koniec... Ten kto powiedział to Justinowi to na pewno nie on.. 
-S-skąd to wiesz? - powiedziałam cicho obracając się w jego stronę
-Nie ważne - powiedział szybko po czym obrócił się idąc w stronę samochodu
-KURWA JUSTIN JASNE, ŻE TO WAŻNE. TO MOJE ŻYCIE WIĘC SIĘ W NIE, NIE WTRĄCAJ - krzyknęłam wystarczająco głośno, aby usłyszało nas całe osiedle. Nawet nie zauważyłam kiedy Justin był już w samochodzie. Spojrzał na mnie z nad otwartej szyby, jakby sprawdzał czy idę do domu. Postanowiłam zignorować go tak jak on mnie i poszłam w stronę parku.

JUSTIN POV: 
Ta dziewczyna nie zdawała sobie sprawy jak spieprzyła sobie życie, bedąc byłą dziewczyna tego kolesia. Przecież on chce do niej wrócić i wiem że ten gnojek jest w stanie zrobić wszystko aby dostać to czego chce. Co jest najgorsze? Że mam namyśli dosłownie wszystko może sie posunąć nawet do morderstwa i wcale nie przesadzam znam Logana i jego motto którym się kieruje "skoro ja tego nie dostane nikt inny nie będzie tego miał" 
Pomimo tego że wiem do czego on jest zdolny,ani trochę się go nie boję,ja i on wiemy że gdyby przyszło co do czego mógłbym go nawet zabić, a on nic by na to nie poradził.
Starałem się ignorować myśli. Szybko wyszedłem z samochodu, odwracając się i zamykając go, pobiegłem za Nes. Nie myślałem o niej jak o pierwszej lepszej dziewczynie z Californii. Ona nie jest tylko "ładna" coś mnie do niej ciągnie. Nie jestem w stanie określić co to. To jest dziwne bo znałem ją nie cały tydzień, a martwiłem się o nią bardziej niż o kogoś innego.  

NES POV
 Żałosne Logan bawił się moimi uczuciami, oszukiwał, zdradzał, a po kilku tygodniach wrócił jakby nigdy nic prosząc o kolejną szanse.Tyle że jednego nie przemyślal. Ja nie jestem łatwa nie dam mu tej drugiej szansy a prosząc mnie o nią on tylko się upokarza. Mógł przemyśleć to wcześniej teraz jest już za późno. A co jest najlepsze? Kiedy byliśmy w naszym "związku" i ja popełniłam mały błąd, on warczał na mnie, że nie zasługuje na przebaczenie. Ironia.
Moi przyjaciele mieli racje aby się z nim nie wiązać, ale ja jak zwykle musiałam postawić na swoim, po prostu potrzebowałam kogoś komu by na mnie zależało komuś dla kogo byłabym całym jego światem,myślałam że to będzie Logan jak mogłam myśleć że jakiś gangster bez uczuć któremu zależy tylko na  s e x i e  byłby właśnie tym kimś. On tylko bawił się moimi uczuciami, a teraz wrócił ponieważ dziewczyny z którymi się zabawiał już mu się znudziły.
Gdy w końcu wyrzuciłam te myśli o przeszłości z Loganem, byłam już w samym środku parku. Spojrzałam w niebo. Wyglądało jakby zaraz miało padać, ale zbytnio sie tym nie przejęłam chociaż nie byłam ubrana odpowiednio na deszcz. Miałam na sobie tylko czarne rurki, czarne conversy i białą bluzkę na krótki rękaw z szarym napisem "california". Stałam tak jeszcze chwile kiedy ktoś mnie popchnął, prawie straciłam równowagę, gdy w pewnej chwili objęły mnie umięśnione ramiona. Chciałam coś powiedzieć gdy bardzo dobrze znany mi głos wyprzedził mnie. 
-No co jest skarbie? Stęskniłaś się? - powiedział Logan, poruszając zabawnie brwiami. 
W tym momencie przeklęłam swoje życie. Dlaczego spośród tysiąca ludzi którzy mieszkają w tym mieście, spośród tyle parków musiałam spotkać akurat go?
Chciał mnie pocałować jednak go odepchnęłam. Niepotrzebnie go wkurzyłam. Podszedł do mnie z powrotem i z siłą przyciągnął mnie do siebie, mocno i agresywnie przyciskając swoje usta do moich.
-zostaw mnie kurwa - krzyknęłam próbując go odepchnąć. Brzydziłam się go, a jeszcze bardziej go nienawidziłam.
Jednak on chyba nie zamierzał mnie posłuchać i i dalej kontynuował bawienie się mną. Przyciągnął mnie jeszcze bardziej i naparł swoje ciało na mnie, ściskając moje pośladki.
-ZOSTAW MNIE! - wykrzyczałam po raz kolejny, a łzy napłynęły do moich oczu.
Bałam się Logana,nie chciałam aby on mnie dotykał,nie chciałam nawet stać obok niego, nie chciałam mieć z nim  n i c  wspólnego, ale on tego nie potrafił zrozumieć.
Gdy Logan zobaczył że łzy spływają mi po policzku,zaśmiał się i powiedział
-Nie płacz suko,przecież jeszcze niedawno podobało Ci się to-mówiąc to dotykał mnie swoją ręką po moim prawym policzku.
-Nie dotykaj mnie-syknęłam przez zaciśnięte zęby,a łzy leciały mi po policzkach
JUSTIN POV:
Szedłem jeszcze dłuższą chwilę za Nes kiedy zauważyłem jak się zatrzymuje. Niedaleko jej zauważyłem też zgadnijcie kogo? Niejakiego Logana Area. Myślałem że się tam umówili więc schowałem się za drzewo. To było życie Nessy, co kol wiek między nimi było i jest-to nie moja sprawa. 
Wyciągnąłem telefon, analizując nieprzeczytane sms-y między innymi od Ash i mamy. Nie chciało mi się ich teraz czytać więc schowałem z powrotem swojego czarnego i'phona. Po chwili usłyszałem krzyk Nes. Spojrzałem w jej stronę i to co zobaczyłem sprawiło ,ze zupełnie straciłem nad sobą kontrole. Widok płaczącej dziewczyny,i tego gnojka dobierającego się do niej, to był idealny moment aby zrobić coś temu sukinsynowi, tak naprawdę dawno powinienem już to zrobić. Podbiegłem do nich. Zdając sobie sprawe ,że Nes mnie zauważyła, ale nic nie powiedziała, popatrzyła tylko na mnie błagalnym wzrokiem. Podszedłem wolniej do Logana, delikatnie go szturchając i kiedy się odwrócił wymierzyłem cios pięścią prosto w jego szczękę.
-NIE SŁYSZAŁEŚ CO ONA KURWA POWIEDZIAŁA? - krzyknąłem i kopnąłem go w brzuch kiedy ten z bólu zwinął się na ziemi.
Widziałem po nim że był zaskoczony że ktoś mu przerwał zabawę z Ness,nie spodziewał się tego, a zwłaszcza nie spodziewał się że to będę ja. Uśmiechnąłem się z satysfakcji gdy zobaczyłem że jęczy z bólu na ziemi. Gwałtownie odwróciłem się w stronę Nes, zauważyłem że zakrywa usta dłonią, spodziewałem się, że tak zareaguje, nie wiedziała, że za nią szedłem dlatego jej reakcja była taka a nie inna, po prostu była zdziwiona.
Podszedł do Logana przykucnąłem koło niego, aby być na jego poziomie ponieważ jeszcze leżał na ziemi.
-Więcej razy się do niej nie zbliżaj rozumiesz?- powiedziałem stanowczo, zaciskając zęby
-Wypierdalaj Bieber, ona jest moją suką i zrobie z nią co będę chciał- mówiąc to zaśmiał się i chciał wstać
-Co ty kurwa powiedziałeś? Ona nie jest suką- powiedziałem podnosząc głos i szybko wstałem kiedy on już zdążył to zrobić uderzyłem go, z jego wargi poleciała krew, nie drgnął oblizując usta, cofnął się o pare kroków w tył.
-Powiedz mi o chuj Ci chodzi Bieber? Ooo.. nasz groźny Justin wreszcie zburzył ten mur w okół siebie "Nigdy się nie zakocham"? - Zaśmiał się, wycierając usta w rękaw bluzy którą miał na sobie. 
-Nie o to chodzi.. - powiedziałem zagryzając wargę
-To powiesz o co chodzi, czy mam się sam dowiedzieć? - Mówiąc to znacząco popatrzał w stronę Nessy.
-Spierdalaj Logan do swojego zasranego gangu i nigdy nie wracaj- Warknełem, zasłaniając Nes.
-Jeszcze się policzymy Bieber - wysłał w naszą stronę ostatnie spojrzenie, po czym odszedł. 
Zupełnie pokazał jaki z niego frajer i że nie potrafi sobie poradzić bez swoich kumpli. 
Czy on naprawdę myślał, że ja mu odpuściłem?  Miałem takie same zamiary co do niego, jak on do mnie "jeszcze się policzymy". Normalnie ten gnojek leżał by już na ziemi błagając o życie, ale nie chciałem robić takiej sceny w miejscu publicznym, a zwłaszcza przy Nes. Wiedziałem, że po śmierci jej mamy to wszystko ją przerastało, więc nie chciałem nabawiać jej kolejnych zmartwień. 
-Wszystko okej? - odwróciłem się w stronę Nes, próbując złapać ją za rękę. 
-Po co się wtrącasz Justin, nie możesz mi dać spokoju? Najpierw jesteś dla mnie skurwysynem, a potem tak po prostu za mną idziesz i...
- nie pozwoliłem jej dokończyć.
-Co ty sugerujesz? Nie potrzebnie za tobą szedłem? Kurwa powinnaś mi być wdzięczna - Krzyknełem, przeczesując swoje idealnie ułożone włosy palcami.
-Sama bym sobie poradziła, nie musiałeś tego robić - powiedziała spuszczając głowe w dół
-Poradziłabyś sobie? - prychnęłem - Nie zapowiadało się na to.
-Po prostu odejdź, chce być sama... - powiedziała odwracając się i idąc w drugą stronę z dala ode mnie
-Jasne, zostaw mnie, nawet nie podziękuj za to co dla Ciebie zrobiłem - Krzyknełem za nią wściekły i poszedłem w stronę domu Ashley, który teraz w pewnym sensie był też domem Nes.

~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak wiecie dawno nie dodawałyśmy rozdziałów, musieliście czekać na ten dokładnie dwa tygodnie.. Ale od dzisiaj to się zmieni i rozdziały będą najpóźniej dodawane raz na 8-9 dni, mogą być wcześniej np. Co 7,6 dni, nie raz nawet co dziennie.. Ale nigdy nie później :)
Przepraszamy że musieliście tyle czekać na ten rozdział, ale jak wiecie zaczęła się szkoła..
I tak na prawdę trudno w tygodniu znaleźć czas na napisanie czego kol wiek..
Zresztą koniec tłumaczenia.. Po prostu ten rozdział trochę się opóźnił, następny będzie na pewno już wkrótce, ponieważ już bierzemy się za pisanie :)
Przepraszamy za drobne błędy interpunkcyjne lub literówki.. Ale chciałyśmy dodać ten rozdział jak najszybciej, więc już tego nie zmieniałyśmy.
Dziękujemy za przeczytanie.
Przeczytałeś = Dodaj komentarz
To bardzo motywuje :)

Jak myślicie co zrobi Justin? Co zrobi Ness?
Czy Logan da im spokój?

Następny rozdział, będzie na pewno bardziej emocjonujący..
Zostańcie z nami :)

sobota, 31 sierpnia 2013

5. "Compton"

NES POV
Gdy wyszłam z domu skierowałam się w stronę dzielnicy Compton. Pewnie pomyślicie, że zwariowałam lub coś ze mną nie tak, bo idę na najgroźniejszą dzielnicy w mieście. Otóż nie ze mną jest wszystko w porządku.  W Campton jest siłownia. Co piątek zawsze spotykamy się tam ze znajomymi. Postanowiłam, że jednak powinnam się tam pojawić żeby wszystko im wytłumaczyć.Co prawda za dużo tu nie było do tłumaczenia, bo pewnie już o wszystkim wiedzieli.. Ale jednak, chciałam żeby usłyszeli to też z moich ust.
Nim się obejrzałam byłam już na miejscu, domy na tej dzielnicy były dość blisko siebie, każdy był szary i praktycznie na każdym było graffiti  moją uwagę przykuło tylko jedno "Blood" napisane na pewnym budynku, który jak mniemam miał robić za sklepik, ale nie wyszło. 
Po kilku minutach spaceru dotarłam na miejsce, siłownia nie wyglądała nadzwyczajnie, wręcz przeciwnie. Wyglądała jak budynek z horrorów. Ale przyzwyczaiłam się do tego, więc nie zwróciłam na to najmniejszej uwagi. Okna były powybijane, a drzwi.. drzwi w ogóle nie było. Weszłam do środka dużej się nie zastanawiając, był tam tłok, rozejrzałam się po sali była niewielka, po prawej stronie były worki treningowe, natomiast po lewej był mały barek i pomieszczenie w którym odbywały się tak zwane "płatne walki".  Poszłam w stronę worków treningowych i wtedy zauważyłam Holly i Sharppy które stały niedaleko worków i Jake oraz Liama którzy uderzali w worki stojące na przeciwko nich. Kiedy dziewczyny mnie zauważyły pomachały mi lekko, w mgnieniu oka stałam już koło nich, witając się z wszystkimi powiedziałam:
-Jak już pewnie wiecie moja mama... - nie zdążyłam dokończyć, bo Holly mi przerwała
-Skarbie nie musisz nam tego mówić, wszystko wiemy.. wiadomości po tym mieście szybko się rozchodzą.. - powiedziała zamieszana i popatrzyła mi w oczy 
-Holly.. Ja chce, żebyście usłyszeli to z moich ust - Holly kiwnęła głową, a pozostali dali mi znak abym mówiła.
-Wiem, że po mieście krążą plotki, że to ja z-zabiłam swoją mamę - mówiąc to o mało się nie zakrztusiłam, spojrzałam na przyjaciół, aby zobaczyć ich reakcje. Jednak oni tylko stali i patrzeli na mnie jak na wariatkę. Przyzwyczaiłam się do tego, spuściłam wzrok i kontynuowałam
-Chce, żebyście wiedzieli, co tak na prawdę się stało. Eh.. - zamknęłam oczy, próbując sobie przypomnieć obraz tego koszmarnego dnia. 
-Tak więc siedziałam w pokoju, kiedy usłyszałam trzask szkła.. pomyślałam, że po prostu słoik mojej mamie spadł, bądź szklanka, nie przejęłam się tym zbytnio.. Aż do momentu kiedy w moim domu nastała upiorna cisza.. przeraziłam się.. pomyślałam, że moja mama.. że mojej mamię się coś stało, nie wiem dokładnie co wtedy mną kierowało, ale poszłam.. po prostu poszłam do kuchni. Zobaczyłam...smugi krwi idące w stronę piwnicy... Nikogo tam nie było.. Tylko moja.. moja mama leżała tam eh.. Reszty możecie się sami domyśleć - Łza spłynęła mi po policzku jednak szybko ją wytarłam nie pozwalając im jej zobaczyć. Holly podeszła do mnie pierwsza przytuliła mnie i nic nie powiedziała, zdziwiłam się ich reakcji, jednak odwzajemniłam jej gest i odsunęłam się lekko. Nastała niezręczna cisza, kiedy w końcu coś ją przerwało, muzyka.. głośna muzyka, która zawsze leciała tu w piątki, aby można było emm.. się zabawić. Jak już wspominałam, albo i nie wszyscy nazywają to pomieszczenie siłownią, jednak ja uważam, że to powinno przybrać jakąś inną nazwę, ponieważ była to siłownia nie zaprzeczę, ale jednak też bar. Przerwałam moje myślenie, kiedy Liam  wyciągnął w moją stronę, małą rurkę skręconą z papieru, w którym była trawka. Czyli jak możecie się domyślić Marihuana, normalnie bym odmówiła, po tym co ostatnio się zdarzyło, jak tu byłam i paliłam ją. Nie wiem czy powinnam to wspominać, po prostu zaszalałam, ale teraz.. teraz chciałam pozbyć się moich myśli i pomyślałam, że to mi na pewno pomoże. Wzięłam od niego, uśmiechając się lekko, była już odpalona więc spokojnie mogłam się zaciągnąć. Wypuściłam dym pozwalając, aby rozniósł się po całej sali. Za nim zapytacie, nikt nie zwrócił na to uwagi, ponieważ tu gdzie byłam, było to normalne. Zaciągnęłam się jeszcze raz, tym razem bardziej intensywnie kiedy poczułam lekkie szarpnięcie za ramię. 

JUSTIN POV
Kiedy dojechałem do domu, Matt już na mnie tam czekał. Po krótkiej rozmowie postanowiliśmy, że pojedziemy do siłowni w Compton, trochę poćwiczyć. Dzisiejszy dzień jest pochmurny, dlatego strasznie szybko robiło się ciemno. Miałem nadzieje, że Nes dojdzie do domu jak jeszcze będzie jasno, nawet nie wiedziałem gdzie ona poszła.. Nie żeby mnie to coś interesowało.. Po prostu młoda jest jeszcze nie letnia, więc.. 

Kilka minut później byłem już w siłowni i zanim się obejrzałem, uderzałem już w worek treningowy, Matt jeszcze był w szatni, czekając na niego postanowiłem się nie nudzić. 
Odruchowo rozejrzałem się po sali, analizując każdy jej metr. Uderzyłem jeszcze kilka razy w worek treningowy. Kiedy zobaczyłem Nes.. Nie byłem pewny czy to ona, dziewczyna stała do mnie tyłem. Jednak kiedy odwróciła się w bok, mogłem podziwiać jej profil. I zgadnijcie, nie myliłem się była to Nes. Zmierzyłem ją od góry do dołu, była ubrana w jasne szorty i zwykłą granatową bluzkę, na nogach miała czarne buty (converse), włosy miała zarzucone na jedno ramię. Dziewczyna jest ładna nie oszukujmy się.. a no i seksowna też.. Może nawet bardziej od swojej siostry. Uśmiechnąłem się w duchu, po czym zobaczyłem jak bierze od jakiegoś kolesia....idealnie skręconą trawkę. Pomyślałem, że po prostu podał jej na przytrzymanie. Kiedy nie zauważyłem jak jej usta zbliżają się do zakończenia rurki, jednym seksownym pociągnięciem zaciągnęła się, po czym wolno wypuściła dym. Robiła to cholernie profesjonalnie i seksownie, ale nie zamierzałem tak stać, patrząc jak Nes się truje, coś do niej czułem.. Nie wiem jeszcze co, ale coś na pewno. Zawsze sądziłem, że trawka to nic takiego, przecież sam ją palę.. Ale.. jej nie pozwolę robić takich głupot. Nim zauważyłem już stanąłem za nią, szarpnąłem nią lekko tym samym odwracając ją w swoim kierunku. Kiedy mnie zobaczyła szybko wypuściła dym, a jej źrenicę się powiększyły...ale szybko wróciły do normalnych rozmiarów. 
-Co ty tu kurwa robisz Justin? - Zapytała patrząc na mnie jakby zobaczyła zjawę.
-Mógłbym zapytać o to samo? - Powiedziałem szybko i mimowolnie popatrzałem na jej usta. 
-Co tam sobie chcesz, nie przeszkadzaj mi Bieber - powiedziała wolno po czym chciała zaciągnąć się kolejny raz ale szybko wyrwałem jej z ręki.. to świństwo..świństwo które i ja lubię sobie zapalić, ale ten fakt pomińmy, ja to nie ona. 
-CO TY DO CHOLERY ROBISZ? MOŻESZ NIE NIE WPIEPRZAĆ W MOJE ŻYCIE? I ODDAWAJ TO GÓWNO - Krzyknęła wyciągając rękę w moją stronę i zaciskając wargi z wściekłości, próbując nie patrzeć się w moje oczy, ale jej to nie wyszło.
-SKORO TO GÓWNO TO PO CO TO PALISZ? - Splunąłem
-PIEPRZ SIĘ - krzyknęła i wymijając mnie skierowała się ku wyjścia. Jej znajomi nie zwrócili nawet na to uwagi, prawdopodobnie dlatego, że nic nie słyszeli przez głośną muzykę.
Poszedłem za nią, bo niby co miałem zrobić? Nie mogłem jej zostawić samej i pozwolić, aby zjarana chodziła sama po takiej dzielnicy.
Szybko wymijając ludzi poruszających się w rytm muzyki, szybko wyszedłem na zewnątrz. Rozejrzałem się i zobaczyłem Ness idącą w stronę parku. Podbiegłem do niej, łapiąc ją za rękę.
-CZEGO ZNOWU CHCESZ? NIE MOŻECIE DAĆ MI WSZYSCY ŚWIĘTEGO SPOKOJU? - uniosła ręce z zdziwieniem
-Jeśli do cholery chcesz spokój to nie rób takich głupot - warknąłem podnosząc głos
Nes odwróciła wzrok i nic nie powiedziała, jakby analizując to co przed chwilą usłyszała.

NES POV
Czy on nie zrozumiał co ja powiedziałam? Czemu do cholery nie mógł zostawić mnie samą? Nie żeby przeszkadzało mi jego towarzystwo.. Ale po prostu.. Nie chce, aby pomyślał, że nie umiem zadbać o swoje życie. Popatrzałam na niego, odsunął się o pare kroków jakby chciał uzyskać lepszy widok na mnie. Bolała mnie głowa i nie mogłam normalnie myśleć, prawdopodobnie to skutki uboczne zażywania Marihuany. Moje myśli nie zniknęły, tak jak chciałam. Wręcz przeciwnie pojawiło się ich jeszcze więcej.
Podeszłam do niego, myśląc że muszę to jakoś naprawić.. Nie mogę być dla niego ciągłą suką, przecież to on wczoraj mi pomógł, a ja mu się nie odwdzięczyłam. Oparłam ręce o jego tors, usiłując stanąć na palcach, pocałowałam go lekko w policzek.
-Co to było? - powiedział uśmiechając się i tym samym pokazując, rząd śnieżno białych zębów
-Dziękuje.. - powiedziałam przygryzając wargę, moje policzki zaczerwieniły się, a ja próbując się zasłonić, odwróciłam głowę, udając, zainteresowanie sytuacją, która miała miejsce przez domem na przeciwko nas. Nie było to nic wielkiego, jakaś kobieta zwyczajnie się kłóciła z chłopakiem. Nie mogłam zobaczyć jego twarzy, ale nawet nie chciałam. Nie interesowało mnie to.
-Wiesz za co.. za to, że mi wczoraj pomogłeś.. Za to, że nie pozwoliłeś mi zaburzyć swojego normalnego toku myślenia.. Za to...Że jesteś.. - powiedziałam szybko zasłaniając twarz
-Ah, więc jednak podoba Ci się moje towarzystwo? - Justin odsunął się i uśmiechnął się zadziornie. 
-Nie.. to znaczy.. Tak.. to znaczy.. - powiedziałam szybko, próbując się wytłumaczyć. Jednak nie zdążyłam.. do Justina podszedł jakiś chłopak, miał na sobie czarne zwykłe spodnie które były idealnie dopasowane, w przeciwieństwie do spodni Justina które wisiały od połowy pośladków i można było zaobserwować zarys jego tyłka, czerwoną bluzę i kaptur który zasłaniał jego włosy. Nie był w połowie tak ładny jak Justin - pomyślałam patrząc na twarz chłopaka. W tej samej chwili szarpnął za ramie Justina i wymierzył w jego stronę cios. Jednak nie trafił, bo Justin zdążył się obrócić. Złapał go za rękę i pociągnął w inną stronę chodnika przytrzymując go przy ścianie.

JUSTIN POV
-CO TY KURWA ROBISZ? - Powiedziałem, uderzając Willa z pięści całą siłą w policzek.
-PRÓBUJE CI POMÓC, NIE ZBLIŻAJ SIĘ DO TEJ DZIEWCZYNY - odchrząknął z jadem w oczach
-Niby czemu? - Zaśmiałem się mu prosto w twarz
-PONIEWAŻ KURWA TO BYŁA DZIEWCZYNA LOGANA - Krzyknął i popchnął mnie, jednak ja nawet się nie zachwiałem. Logana.. dlaczego ja nic o tym nie wiem. DLACZEGO KURWA ONA JEST BYŁĄ DZIEWCZYNĄ PRZYWÓDCY GANGU, NA TEJ DZIELNICY A JA TEGO KURWA NIE WIEM? 
Popatrzałem ostatni raz na Williama, po czym zostawiłem go tam nie mówiąc a ni słowa. Podeszłem do Nessy, złapałem ją za ramię i pociągnełem w stronę mojego samochodu.
-KURWA JUSTIN CO CI ODPIERDOLIŁO? - powiedziała wyrywając się.

NES POV
-Zamknij się i wsiadaj. Odwiozę Cie do domu  - powiedział stanowczo, zaciskając usta z wściekłości. 
-JA NIGDZIE NIE WRACAM. ZNOWU ZACZYNASZ BIEBER? - Zaśmiałam się, odwracając się i idąc w stronę siłowni.
-KURWA NES, ALBO WSIADASZ DO TEGO ZASRANEGO SAMOCHODU I POZWOLISZ SIĘ ODWIEŚĆ DO DOMU. ALBO CIĘ DO NIEGO SAM ZANIOSĘ CHYBA NIE CHCESZ ODWALAĆ TUTAJ SCENY?- Krzyknął przeczesując palcami swoje idealnie postawione włosy na żel.
-JA PIERDOLE. WSZYSTKO CO SOBIE ŻYCZYSZ BIEBER - Mówiąc to z wyczuwalnym jadem w głosie, weszłam do samochodu od strony pasażera zatrzaskując drzwi.
***
Droga była cicha, w ogóle się nie odezwałam. Ciekawiło mnie kim był ten chłopak i co tak zdenerwowało Justina, ale nie miałam najmniejszej ochoty z nim rozmawiać. Ktoś taki jak Justin nie będzie dowodził moim życiem. To kurwa chłopak mojej siostry, a nie mój więc nie ma prawa odwalać takich rzeczy. Ale o tym to już sobie z nim porozmawiam kiedy indziej. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, nie odzywając się otworzyłam drzwi samochodu i wyszłam. Nie zdążyłam dojść do drzwi, kiedy ktoś złapał mnie za ramię..

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Cześć kochani. Do tej pory, pisałyśmy rozdziały razem. Ale tak się złożyło, że teraz postanowiłyśmy się podzielić. I tamten rozdział pisała Ola, a ten piszę ja (Milena) :)
Mam nadzieje, że rozdział wam się spodobał. Nie jestem jakąś wybitną pisarką, a ni nic z tych rzeczy. Do tego miałam słabą wenę, ale chciałam napisać i dodać ten rozdział, jak najszybciej. Więc tak jak obiecała Ola, pod tamtym rozdziałem, rozdział pojawił się bardzo szybko.
Jeśli przeczytałaś/eś rozdział, zostaw swoją opinię :))

Jak myślicie dlaczego Nessa nie wspomniała, że była razem z przywódcą najgroźniejszego gangu?
I co się stało, że zerwała z nim?
Dlaczego Justin tak się zdenerwował?
Czyżby oboje zaczynali coś do siebie czuć?

Myślę, że tego dowiecie się niebawem.
Dziękuje za przeczytanie.